Obserwatorzy

niedziela, 21 lipca 2013

Filcaki robione w wolnej chwili

Można powiedzieć, że mam już wakacje. Już wiemy, gdzie córki pójdą do szkoły po wakacjach. (starsza do liceum, młodsza do gimnazjum). Ja w ubiegłą niedzielę miałam ostatni zjazd na studiach.  Ponieważ mam indywidualny tok nauczania, to wakacji mam tylko 4tygodnie. Na kolejnym zjeździe kolejny egzamin. Oczywiście ten czas powinnam jeszcze poświęcić na pisanie pracy licencjackiej. Na razie czytam, zbieram bibliografię i próbuję ułożyć w głowie o czym mam pisać po kolei.

Wczoraj zaniosłam do pracy, by pokazać filcowe broszki  jedna od razu "poszła do ludzi", ale jeszcze zdążyłam zrobić zdjęcie.

 
Tak się rozochociłam, że jeszcze tego samego dnia zrobiłam parę. Bardzo fajnie się je szyje, a filc mam cienki (1mm), to można go ładnie ułożyć. Próbowałam nawet elementów szutaszowych (moje pierwsze próby). Powiem tak: szacun dla dziewczyn szyjących szutasz , bo to nie jest łatwa sprawa, teraz już wiem. Niemniej spróbuję jeszcze nie raz. Na ten moment filc idzie w odstawkę, bo już mnie pyta klient co wymyślę na Boże Narodzenie (!!!!). A nie mogę się powtórzyć z szydełkowymi ozdobami. :-) Nowe wyzwanie mam jednym słowem.
 Oto parę zdjęć moich filcaków. Mam nadzieję, że się nie znudzicie.
 







 
 
Jestem bardzo zachwycona różnorodnością kolorów filców. Pisałam o tym wprawdzie we wcześniejszym poście, ale nie mogę się tym faktem nacieszyć. Mnie pozostaje poszukać różnych form kwiatów, bo pewnie jak zauważyłyście kształty się powtarzają, a jedynie środek i kolor jest inny.
 
Dwie filcowe broszki w kształcie maków pojechały z nową właścicielką do Nowej Zelandii. Miedzy innymi tam jest obchodzone święto "Poppy Day" na cześć poległych w obu wojnach światowych żołnierzy.
 
Maków w sumie zrobiłam cztery. Jeden zabrała (a raczej dałam) moja mama, która z dumą go nosiła tym większą, że była pytana, gdzie go kupiła. Mam zamówienie na jeden od sąsiadki mamy. Muszę niestety jednak dokupić trochę czerwonego filcu a jak wiadomo na jednym kolorze się nie skończy.
 
I jeszcze jedno, po dzisiejszych zakupach ciuchowych (nie cierpię ich), muszę schudnąć z 4kg w ciągu 3 tygodnii. Wiem będzie ciężko, ale trzymajcie za mnie kciuki. :-)