Obserwatorzy

poniedziałek, 26 listopada 2012

Lubię poniedziałki



Uchodzę w pracy za z lekka „nienormalną”, bo poniedziałek nie stanowi dla mnie problemu. Już w niedzielę wieczorem myślę, co zrobię w nadchodzącym tygodniu w biurze. W pracy jest różnie, jak to w życiu. Czasami ciśnienie podniesie klient lub szef, ale ogólnie jest ok.
Parę lat temu niestety stres  tak mi dopiekał, że nie mogłam spać w nocy. Efektem tych bezsennych nocy jest obrus szydełkowy w kolorze ecru. To największe (jeśli chodzi o wymiar) moje dzieło.

Robiłam go prawie rok, ale tylko dlatego, że musiałam trochę urozmaicić tę moją terapię antystresową. Międzyczasie powstał sweter dla męża, parę czapek i szalików dla córek.
Co jakiś czas będę wracała do zrobionych wcześniej rzeczy i na bieżąco pokazywała „nowości”.

 
 

poniedziałek, 19 listopada 2012

Dzień jak co dzień.


  Mój dzień zaczyna się bardzo wcześnie. Budzik dzwoni o 5.00 rano! To jest czas na pierwszą kawę  pitą w łóżeczku. Albo czytam albo robię na szydełku ok. 15-20 min. Nie lubię zrywać się z łóżka z paniką w oczach, że zaspałam. Lubię celebrować wstawanie i picie  pierwszej porannej kawy.

Bardzo żałuję, że nie mam dużo czasu na te moje szydełkowe  robótki. Do domu przeważnie  wracam po 18.00 i to tylko wówczas gdy córki nie mają treningów (karate i judo) a ja jogi. Zawsze jednak staram się posiedzieć z mężem i pogadać o kończącym się dniu i wówczas trochę robię to co akurat mam na „warsztacie”. W ciągu tygodnia rzadko się zdarza, że włączamy telewizor. Nie  ma na to po prostu czasu a poziom proponowanych programów pozostawia wiele do życzenia.
W tej chwili kończę spore zamówienie na ozdoby choinkowe i dla odmiany zaczęłam serwetę. Jak dobrze "pójdzie" do świąt powinnam ją zrobić.
Jako króciutki przerywnik wydziergałam zakładkę w moim ukochanym, czerwonym kolorze. Widzę, że muszę popracować nad jakością zdjęć. Obiecuję poprawę. :-)

czwartek, 15 listopada 2012

Skromne początki


Nie jestem już najmłodsza, choć mam wrażenie, że dla mnie życie zaczęło się po 40-stce. Dzieci prawie dorosłe, no może tak nie do końca, ale na pewno już samodzielne.

Od najmłodszych lat „dłubałam” coś na drutach (pierwsze dwa swetry zrobiłam, gdy miałam 12 Lat), trochę szyłam, robiłam makramę . Robótkami szydełkowymi zajęłam się już w dorosłym wieku, a to dzięki mojej koleżance z pracy, która mnie „zaraziła” tą pasją. Wówczas właśnie uświadomiłam sobie, że ta moja dłubanina to właśnie moja pasja. Nikt z mojej rodziny nie miał takich „zdolności” choć mama wspominała cioteczną prababcię, która uczyła ją robić swetry na drutach zrobionych ze szprych od roweru.

Niestety mam mało czasu na realizację swoich projektów, zapisuję  je (rysuję), by o nich nie zapomnieć i przy najbliższej okazji próbuję realizować. Zachwycam się  haftem krzyżykowym (pierwsze próby już popełniłam) i frywolitką (niestety jeszcze nie próbowałam, choć mam już podręcznik i czółenko).

Bardzo dużo serwet zrobiłam na prezenty ślubne, imieninowe. Sporo też odłożyłam do szuflady. I ta pękająca już w „szwach” szuflada skłoniła mnie do szukania odbiorców moich prac.

Pierwszy sukces mam już za sobą. Moje ozdoby choinkowe robione na szydełku znalazły już nowego właściciela. Tym bardziej byłam zaskoczona, bo dopiero w tym roku zaczęłam je robić.

 
 
 
Próbuję jeszcze zrobić bombkę szydełkową, ale nie bardzo mi wychodzi.  Cierpliwości! Nie takie problemy się rozwiązywało. J