Obserwatorzy

środa, 20 lutego 2013

Bolą paluszki, bolą... czyli "karczochów" część dalsza..

Mogę się przyznać, że jestem chyba ofiarą swojego sukcesu. Okazało się, że to co miało być niewinną zabawą nagle dostarczyło mi trochę kasy (na "waciki" wystrczy :-) ). Realizuję właśnie zamówienie na ponad 50szt. jajek karczochów. A że mogę robić głównie w weekendy, to praktycznie dłubię cały dzień. W efekcie palec wskazujacy i kciuk dziwnie oblolałe są od wbijania szpilek. Nie można zastosować naparstka, bo nie wyobrażam sobie składania wstążek "uzbrojonym" palcem.
W tej chwili w domu mam pobojowisko, bo robimy remont kuchni. Ten, kto to przeżył to zrozumie, że od tego gorszy może być tylko remont łazienki (przeżyty w lipcu ubiegłego roku). Dobrze, że dzieci mają wykupione obiady w szkole, bo codzienne gotowanie w takich warunkach byłoby totalną porażką.  A my z mężem jakoś przeżyjemy na suchym prowiancie. Byle do końca tygodnia..
Ostatnie już zdjęcie jajej karczochów , bo nie chcę być monotonna. Następnym razem już coś innego postaram się "wrzucić"

poniedziałek, 11 lutego 2013

Nowe kolory "karczochów"

Udało się (ponad tydzień czekałam na paczkę) zdobyć nowe wstążki i szpilki na jaja karczochowe.
Może to dziwine , ale najbardziej to jestem zadowolona ze szpilek. Ostatnie, które kupiłam w 50% były tępe i zaciągały wstążkę i wydłużały czas pracy. Może te szpilki, a może te odjechane kolory sprawiły, że jak siadłam do dłubania po siódmej wieczorem to oderwałam się po dwunastej w nocy.
Byłam w szoku jak się zorientowałam, że to ta godzina. Najczęściej chodzę spać między 21 a 22.
Ogólnie to bardzo wciąga ta dłubanina. Mówię sobie, że na chwilę tylko przycupnę, a tu okazuje się, że właśnie kończę drugie jajko.
Nowe kolorki poniżej:


Dzięki za wsparcie i trzymanie kciuków. Bardzo pomogły.. :-)

wtorek, 5 lutego 2013

Haft krzyżykowy

Bardzo ubolewam, o czym juz wspominałam, nad brakiem czasu. A jest  tyle technik, którymi chciałabym się zająć. Obserwuję dziewczyny haftujące krzyżykami i zazdroszczę, bo ja cały czas odkładam to na później.
Zastanowiłam się trochę dłużej i przypomnialam sobie to, że  ja też swego czasu "popełniłam krzyzykiem" parę rzeczy. W sumie cztery serwety (dwie "poszły" w świat i zdjęcia ich raczej nie do zdobycia), dwie są u mnie i zalegają szufladę. Przy innej okazji je pokażę. Pierwszą rzecz jaką wyhaftowałam był igielnik. Znalazłam go, gdy szukałam dla mojej córki muliny na technikę do szkoły.

Parę rzeczy mam rozgrzebanych, jak ten obrazek należący do cyklu kalendarzowego.

 


W sumie jest ich dwanaście. Nie mam pojecia czy kiedykolwiek zrobię wszystkie. Na sześć znalazłam ścianę i motywację, ale pewnie bliżej lata się za to wezmę. Dzień będzie dłuższy, a ja mogę tylko wieczorami haftować.
No i jeszcze podusie (połączenie haftu krzyżykowego i patchworku) z postu "Trochę staroci".
Dziękuję wszystkim za komentarze i zapraszam  do zaglądania do mnie.

niedziela, 3 lutego 2013

Przerywnik na druty.


Nawet nie wiecie jakiej otuchy dodałyście mi w tych moich karczochowych zmaganiach. Bo to na razie walka jest , ale chyba jednak szala zwycięstwa przechyla się na moją stronę. J

Dziękuję wszystkim za pochlebne komentarze , człowiek jest ta na nie łasy J

Iwonko, do robótek szydełkowych używam tylko i wyłącznie  nici Muza Ariadny. Kolor dowolny pod warunkiem , że jest to biały lub ecru ;-). Parę razy zrobiłam skok w bok do innych nici, których nazwy nie pamiętam i raczej tego żałuję. Nie spodziewam się w najbliższym czasie zmiany w tym temacie.

Też dawno nie widziałam w sprzedaży numerów specjalnych Burdy „Misterny filet”, korzystam ze starych numerów. Mam też parę książek w tej tematyce, z których czasami korzystam.

Między jajami wydziergałam komplet (czapka i komin) dla  mojej mamci. Wykorzystałam resztki „trawki” i akrylu.
W tym kompleciku czułam się jak jeżyk, ale mojej mamie się podoba i to najwazniejsze.